Roman, to odsiadujący wyrok więzienia człowiek, którego droga życiowa prowadziła wprost do ognia. Tak w wymiarze duchowym, jak i tym dosłownym. Poniżej, jego historia jaką podzielił się ze swoim "Filipem" Irkiem.
Drogi Irku!
Pytasz mnie, jak to się wszystko zaczęło? Wychowałem się w katolickiej rodzinie robotniczej. Ojciec często nadużywał alkoholu. Już jako młody chłopak byłem inaczej traktowany – stosował wobec mnie przemoc, często musiałem uciekać z domu rodzinnego. Zacząłem wagarować, co odbiło się na mojej edukacji. Miałem zaległości w nauce, ponieważ bałem się wracać do domu, gdy ojciec był pod wpływem alkoholu. Od tamtego czasu moje ucieczki były notoryczne. Poznawałem złe towarzystwo. Wtedy uruchomił się we mnie dziwny proces: przestałem chodzić do Kościoła, dokonywałem złych rzeczy, kradłem wraz z kolegami i włamywałem się do mieszkań. Często byłem notowany na komisariatach. W okresie dorastania moja matka miała ze mną kłopoty wychowawcze. Bywały momenty, że zachowywałem się poprawnie, ale nie na długo. Zwykle wracałem do kolegów na ulicę. W końcu dostałem pierwszy wyrok – w zawieszeniu. Kiedy miałem 18 lat, wyjechałem do Katowic do pracy w kopalni, ale miejsca tam nie zagrzałem. Po powrocie ze Śląska, już jako dorosły człowiek, zostałem skazany na 12 lat więzienia za rozbój. Trafiłem do zakładu represyjnego, gdzie stałem się jeszcze gorszy i dalej brnąłem w kłopoty. Oddaliłem się od Boga i wiary. Dodatkowym problemem stał się alkohol, choć wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Po opuszczeniu więzienia postanowiłem żyć porządnie. W pierwszym roku trzeźwości poznałem dziewczynę, która później została moja żoną. Dużo pracowałem, urządziłem mieszkanie, chodziliśmy do kościoła… Po dwóch latach małżeństwa zaczęły się kłopoty. Wszystkie obowiązki, które wziąłem na siebie po prostu mnie przerosły i psychicznie nie dawałem już rady. W tajemnicy przed żoną zacząłem znów podpijać. Pogłębiła depresja, narastały problemy, kłótnie i brak porozumienia. Zaczęło brakować pieniędzy. Żona zabrała syna i wyprowadziła się. Czułem, że nawet Bóg mnie opuścił.
Próbowałem ratować rodzinę i małżeństwo, ale jak miało się to udać, skoro sam byłem tonący. Zaczęły się ciągi alkoholowe, bumelki i w końcu wyrzucenie z pracy. Borykałem się z tym „goliatem” w samotności i obwiniałem Boga, że zgotował mi taki los. Próbowali pomóc lekarze, ale nic z tego nie wyszło. Chciałem umrzeć i coraz częściej zacząłem myśleć o samobójstwie. W końcu, w 2011 roku w moim mieszkaniu doszło do zdarzenia, w wyniku którego powstał pożar. Byłem pijany i gdy się ocknąłem stałem w centrum pożaru. Tamto traumatyczne zdarzenie pozostawiło ogromny i bolesny ślad na mojej duszy i sumieniu, bo w wyniku zaczadzenia życie straciły 3 osoby.
Ponownie skazano mnie na cztery i pół roku więzienia za nieumyślne podpalenie (od małego niedopałka). W areszcie doszedłem do siebie i dotarło do mojej chorej głowy, co tak naprawdę się wydarzyło. Dlaczego ja? Dlaczego tamci ludzie zginęli, a ja żyję? Postanowiłem zmienić swoje życie, nawrócić się i bardziej poznać Boga. Od pewnego człowieka dostałem adres Ligi Biblijnej. Napisałem i przyszła odpowiedź. Później otrzymałem ewangelię św. Jana oraz przewodnik. Zacząłem dokładnie czytać i rozważać całe moje życie. Zapragnąłem być blisko Boga. Wierzę, że nie zginąłem w pożarze, bo była to część Bożego planu. Drugi powód – Bóg postawił na mojej drodze chrześcijanina i za to jestem Bogu wdzięczny. A Tobie, Irku, że pozwoliłeś się Bogu użyć!
Od tamtego czasu zacząłem czytać i przyjmować Pismo Święte. Moje życie zaczęło nabierać sensu, jaskrawych barw i zacząłem chodzić na spotkania kościoła. Zrozumiałem, że moje poprzednie życie było beznadziejne. Teraz chcę żyć w zgodnie z Bogiem i Jezusem Chrystusem. Jestem spokojniejszy i w swoich poczynaniach uczę się pokory. Słowo Boże spowodowało, że zacząłem pozytywnie i racjonalnie myśleć. Kiedy czytam niektóre fragmenty, to mam wrażenie, jakby były napisane konkretnie do mnie. Sama świadomość, że Jezus mnie kocha jest cudowna. Odkryłem, że moje tarapaty to nic w porównaniu z tym, co Jezus zrobił dla mnie. Przede mną jeszcze dużo wyzwań i kłopotów, ale od kiedy oddałem swoje życie Bogu, to wierzę, że wszystko będzie dobrze. To pewne, że zmiany, które we nie zachodzą, pochodzą od mocy Jezusa.
Irku, kończąc raz jeszcze bardzo Ci dziękuję. Ogromnie się cieszę, że mam Ciebie, nawet sobie nie wyobrażasz, jakim jesteś wsparciem. Niech Pan Bóg Ci błogosławi. Do zobaczenia.
Romek
Tak, życie Romka zmieniło się diametralnie. Został podwójnie ocalony z ognia i Bóg miał w tym swój plan. Użył On do jego ratowania wielu ludzi, ludzi którzy stanęli na drodze Romka nie aby go potępić, ale podać pomocną dłoń. Podobnie, jak w historii Filipa i Etiopczyka, czy miłosiernego Samarytanina Bóg chce nas użyć posyłając na drogi którymi kroczą tacy ludzie jak Romek, potrzebujący choćby drobnej pomocy innych. Nie omijajmy ludzi szerokim łukiem, ale spróbujmy im pomóc tak, jak potrafimy, dzieląc się Słowem i poświęcając im swój czas i uwagę.