Po raz pierwszy Krzysztof spróbował alkoholu mając zaledwie dziesięć lat. W domu było go dużo. Spróbował po raz pierwszy, kiedy ojciec zabrał go do jednej z osiedlowych melin. Jakiż był wtedy dumny, że mógł pić z kolegami ojca. Wtedy nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że właśnie uruchomił proces swojego traumatycznego uzależniania.
Ten pierwszy raz spodobał mi się tak bardzo, że aby móc wrócić do nowych kolegów zacząłem kraść pieniądze z domu, zbierać butelki w pobliskim barze, a z czasem okradać też innych. W wieku czternastu lat rzuciłem szkołę twierdząc, że idę do pracy, a dalsze nauczanie nie jest mi potrzebne. Sprowadzając swoich kolegów zacząłem oficjalne picie w domu i to za zrabowane pieniądze. Przyszła pierwsza tragedia – umarł mój ojciec, mój autorytet. Żal topiłem w podwójnych dawkach alkoholu, a matka nie mogła już na to patrzeć. Zostałem poddany przymusowemu leczeniu w Gorzycach, a miałem dopiero osiemnaście lat i jeden miesiąc. Tam poznałem mężczyznę, który chodził po salach i zapraszał na ciastko, kawę i rozmowy o Bogu. Nie wiedziałem, co to ma znaczyć, ale ogarniająca mnie nuda i chęć zjedzenia słodyczy przeważyły.
Sala wypełniona ludźmi z podobnymi problemami, ale same spotkania przenosiły mnie do zupełnie innego świata. Ludzie byli inni, życzliwi, radośni i to tej radości zacząłem im zazdrościć. Podobała mi się ich muzyka, a jeszcze bardziej modlitwy, ale choć czułem się wśród nich dobrze, wiedziałem, że nie jestem tego częścią.
Goście dzielili się świadectwami zmiany życia. Nic z tego nie rozumiałem, ale dawało mi to nadzieję, że może i ja się zmienię. Pytałem sam siebie: jak to możliwe, aby Jezus Nowego Testamentu mógł zmienić życie ludzi wokół mnie? Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że było to prawdą (przynajmniej w ich życiu). Na jednym z takich spotkań zostało rzucone wezwanie do oddania życia Jezusowi. Skorzystałem z tego, wyszedłem na środek i modląc się własnymi słowami wyznawałem swoje grzechy prosząc o nowe życie.
Nie spałem całą noc. Byłem tak pozytywnie napełniony, że chciałem, żeby ten czas trwał wiecznie. Nauczyłem się nawet kilku wersetów i miałem wrażenie, że już wszystko wiem. Dziś wiem, że to była pycha. Boleśnie przekonałem się o prawdziwości słów z księgi przysłów: „Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną". Opuściłem ośrodek i już wracając pociągiem do domu poznałem nowych kolegów. Dwie butelki sprawiły, że wysadzono mnie na stacji.
Po powrocie do domu stale wybuchały kłótnie, dlatego postanowiłem opuścić dom rodzinny. Chciałem pić bez awantur i kontroli innych. Było faktem, że to, czego doświadczyłem w ośrodku siedziało gdzieś we mnie głęboko, ale zalewałem to kolejnymi litrami alkoholu. W tym czasie zmarła też moja matka. Zostałem więc sam, z przekonaniem, że z powodu tego, co robiłem, wyrzekły się mnie również moje trzy siostry. To doprowadziło mnie na skraj życia i myśli, aby zapić się kiedyś na śmierć. Jaki sens żyć? W wieku dwudziestu jeden lat byłem zdegenerowaną bezdomną sierotą. Za przestępstwa trafiłem na półtora roku izolacji, ale żadnych zmian. Nie mogłem co prawda pić, ale byłem przepełniony złością i nienawiścią do wszystkich. Po wyjściu – kolejne przestępstwa i kolejne dwa lata. Tak upłynęło wiele lat mojego tułaczego życia. Wiedziałem, że alkohol mnie zabija nie tylko fizycznie, ale też duchowo, nie panowałem już nad niczym.
Wierzę, że to właśnie Pan Jezus przypomniał mi wtedy moją modlitwę w ośrodku w Gorzycach. Obiecałem Mu kiedyś, że oddaję w Jego władzę moje życie, ale nigdy tej obietnicy nie dotrzymałem. Zawołałem ponownie, aby On zmienił to moje życie, bo ja już nie mam siły. Nigdy bym nie pomyślał, że po tej modlitwie będę się cieszył na widok radiowozu, który przyjechał po mnie z nakazem aresztowania. Poczułem wewnętrzną ulgę, wiedziałem, że Pan Jezus się nie odwrócił ode mnie.
Dzisiaj odbywam karę czterech lat więzienia, ale od początku Bóg troszczy się o mnie. W każdej jednostce w której byłem, Bóg stawiał na mojej drodze chrześcijan. Gdy w 2015 roku trafiłem do OZ-tu (oddział zewnętrzny aresztu śledczego) w Bydgoszczy, usłyszałem się, że i tutaj przychodzą chrześcijanie. Tak poznałem Darka, od którego dowiedziałem się, że jak dziecko, które przychodzi na świat potrzebuje odpowiedniego pokarmu, tak i ja go potrzebuję. Odkryłem, że cały czas byłem głodny. Razem rozpoczęliśmy podróż po Ewangelii Jana. Cóż to była za radość odkrywać kolejne ważne prawdy, które uczyłem się stosować w swoim życiu. Gdy dotarliśmy do słów Pana Jezusa: „Wszystko, co mi daje Ojciec, przyjdzie do mnie, a tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz" Jn 6:37 wiedziałem, że prawdziwości tych słów właśnie doświadczam na samym sobie. Dziękuję Panu Jezusowi za Jego wierność.
Kolejny kurs był już twardszym pokarmem, dzięki któremu mogłem wzrastać. Odkryłem jak niebezpieczna jest droga po zbyt krótkich mostach i kto jest jedynym mostem do Ojca. Odkryłem, czym jest oddanie swego życia Bogu i co się z tym wiąże. Poznałem też dary, które otrzymałem od mojego Ojca w niebie i staram się już dzisiaj używać ich tu, gdzie jestem. Biblia pokazała mi, czym jest społeczność i jak ona jest dla mnie ważna. Czekam na dzień, gdy wyjdę - chcę przyłączyć się do takiej społeczności już na zawsze!
Dzięki poznawaniu Biblii w towarzystwie Darka zobaczyłem też, jak ważne i nieskomplikowane jest odkrywanie tego, co w swoim Słowie Bóg mówi do mnie. Dzisiaj widzę zmiany. Osadzonym, pracownikom służby więziennej i innym z radością mówię o tym, jak Bóg zmienia życie. Jeden z kolegów zaczął chodzić na spotkania, co mnie niesamowicie cieszy. W kwietniu, kończąc przewodnik Odkryj Prawdziwy Cel, ukończyliśmy tym samym cały kurs biblijny. Czasami wracam do przewodników i starych notatek, aby przypomnieć sobie, co odkrywałem wcześniej i czy udało mi się to zastosować w praktyce. Wracam też do notatek wtedy, gdy chcę komuś pomóc odkryć to, co ja. Teraz jest to też mój cel życia. Bóg jest wierny i ma moc prostować każdą krzywą ścieżkę: „Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie! Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki! Nie uważaj się sam za mądrego, bój się Pana i unikaj złego!" Prz 3:5-7
Dzięki Niemu odzyskałem też kontakt z moimi siostrami, z którymi mogę rozmawiać przez Skype i dzielić się tym, co On uczynił w moim życiu. Już się nie boję! Dzisiaj żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus (Ga 2:20). Już nie jestem sierotą, ale dzieckiem Bożym w wielkiej rodzinie.
Krzysztof