Kiedy przeprowadziłem się o Warszawy wiedziałem tylko jedno: że jest to Boża wola dla mnie i mojej żony. Od początku zacząłem więc docierać do osób, z którymi utrzymywałem jakikolwiek kontakt lub znałem się w przeszłości.
Zacząłem szukać też zupełnie nowych kontaktów ewangelizacyjnych. Blisko wynajętego przeze mnie mieszkania spotykała się kilkuosobowa grupa niezależnych chrześcijan. Miałem wśród nich znajomych, więc zacząłem się z nimi spotykać.
Dwie osoby spośród nich były owocem mojego głoszenia ewangelii przed laty, dwie inne miałem przywilej na ich prośbę ochrzcić. Wcześniej nie ustalaliśmy żadnych planów współpracy. Teraz jednak, po pewnym czasie zdecydowaliśmy, że chcemy wspólnie budować zbór. Do tej grupy dołączałem kolejne osoby ze swoich kontaktów. To samo starali się robić inni członkowie społeczności. Jak to zwykle bywa, jedni wyrażali pragnienie wzrastania z nami, a inni nas po prostu opuszczali. Modliliśmy się o obfitość Bożego działania w nas i przez nas.
"Pod koniec roku jedna z sióstr miała sen, w którym widziała niektóre osoby z naszej grupy rozstawiające krzesła w nowej sali, a potem jak ta sala zapełnia się ludźmi, tak że zaczyna brakować miejsca. To było około 40, może 50 osób.
Na kilku niedzielnych spotkaniach okazało się, że obecny pokój jest pełny ludzi, na dwóch lub trzech, że jest za mały i nie wszyscy mogą się zmieścić. W związku z tym na początku bieżącego roku zaczęliśmy modlitwę o nowe miejsce. Warszawa to miasto ogromnych możliwości, tysiące potencjalnych miejsc do wynajęcia. Niestety ceny też są ogromne. A nasze finansowe możliwości nie przystawały do nich. Ustaliliśmy główne kryteria, jakie powinien spełniać nasz lokal i rozpoczęliśmy modlitwę i poszukiwania. Bóg odpowiedział przez kobietę, która pojawiła się na nabożeństwie w lutym i od tego momentu została już w Kościele. Ona wskazała nam lokal u swojej znajomej z pracy, tyle że do generalnego remontu. Tak naprawdę to był to stary zrujnowany warsztat ślusarski. Straszny widok. Ale Bóg dał nam potwierdzenie i przekonanie, że to jest miejsce dla nas. Rozpoczął się remont.
W kwietniu zostaliśmy przyjęci przez Kościół jako nowopowstały zbór. W tym samym czasie musieliśmy opuścić nasze dotychczasowe miejsce spotkań. Nieco wcześniej niż zakładały nasze plany, więc nagle pozostaliśmy bez konkretnego miejsca. Nie było sensu wynajmować czegokolwiek na 3,4 czy 5 tygodni, więc tułaliśmy się po naszych mieszkaniach, oczekując na moment zakończenia remontu. A ten się przedłużał...
W tym czasie postanowiliśmy, że każdy z nas będzie się modlił o 3 osoby, które będzie chciał zaprosić na naszą inaugurację. Niektórym z nich głosiliśmy ewangelię już wcześniej, niektórzy już czytali Boże Słowo, inni nie mieli do tej pory takich doświadczeń. Zaprosiliśmy też pastorów z zaprzyjaźnionego Kościoła w Portugalii.
Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień. Uroczyste otwarcie, ale tak naprawdę nabożeństwo ewangelizacyjne. Nikt tego nie planował, a okazało się, że to niedziela Zielonych Świąt, dzień narodzin Kościoła. Sala powoli, osoba po osobie zaczęła się wypełniać. Ktoś policzył zgromadzonych i wyszło prawie 40 osób. Wśród nich na przykład ekipa remontowa, właścicielka posesji, znajomy z pracy, niektórzy z naszych bliskich, ich znajomi... Wszyscy zgromadzeni przy Bożym Słowie, najpierw zwiastowanym podczas kazania, a potem nieoficjalnie podczas rozmów i luźnej społeczności.
"Wspomniany wcześniej sen stał się rzeczywistością, a my czuliśmy się prawie jak we śnie, tak jak mówi Psalm 126,1-3.
W ten sposób rozpoczęliśmy nowy etap naszego funkcjonowania. Miejsce zgromadzeń jest położone po tej stronie Warszawy gdzie aktualnie mieszka i pracuje większość osób z naszej społeczności. Dzięki temu jesteśmy tam w naturalny sposób zakorzenieni. To również w naturalny sposób określa naszą wizję: dotrzeć do mieszkających tam osób z ewangelią, Bożym Słowem, czyniąc ich uczniami i przyłączając do Kościoła. Większość zborów w Warszawie znajduje się po drugiej stronie Wisły, a to oznacza, że żniwo dookoła nas jest wielkie!
Jeszcze w czerwcu zorganizowaliśmy drugie spotkanie ewangelizacyjne, na które znów zapraszaliśmy gości, a świadectwem usługiwał nam Piotr Stępniak, ktoś w rodzaju polskiego "Nicky Cruza". Ewangelia została zasiana w kolejne ludzkie serca.
"Wiele wskazuje na to, że przed nami czas, który opisuje dalsza część Psalmu 126 czyli czas siania, siania Słowa, niekiedy i w łzach, ale i następującego po tym pełnego radości zbioru owocu w postaci zbawianych dusz."
Wojtek Leszczyński, Warszawa