Jestem członkiem jednego ze zborów południowej Polski. W styczniu 2005 roku po raz pierwszy przeczytałem o "Projekcie Filip" podczas tygodnia modlitwy w naszym zborze, modliliśmy się wtedy między innymi o służbę brata Adama Małkiewicza. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, co to takiego ten "Projekt Filip".
Dwa miesiące później dowiedziałem się od pastora, że nasz zbór chce przyłączyć się do "Projektu Filip". Podano moją kandydaturę jako koordynatora lokalnego. Mimo wątpliwości i niepewności z mojej strony, zgodziłem się uważając, że nie można wymawiać się Bogu od służby, tym bardziej, że był to okres, gdy modliliśmy się z żoną o pracę od Pana. Braliśmy także udział w spotkaniach grupy domowej, na które przychodziło również pewne małżeństwo zainteresowane Słowem Bożym (byli to nasi sąsiedzi).
Z pierwszego spotkania z Adamem na temat "PF", jakie odbyło się w domu naszego pastora wyniosłem pozytywne wrażenia, gdyż ten sposób pracy ewangelizacyjnej był bliski mojemu zrozumieniu Słowa Bożego, a zwłaszcza wersetów z ewangelii Mateusza 28: 18-20, tzw. "wielkiego nakazu misyjnego" Pana Jezusa. Podobny był też charakter naszych spotkań w grupie domowej, gdyż przychodzili tam głównie nowonawróceni lub przybliżeni do Boga ludzie. Muszę przyznać, że miałem też wątpliwości i obawy, czy służba "PF" sprawdzi się w naszym zborze, czy ja sam podołam odpowiedzialności jako koordynator lokalny, wreszcie czy znajdą się ludzie chętni do słuchania ewangelii i czy będę umiał do nich dotrzeć.
Pierwsze szkolenie na temat "PF" przeprowadzone przez braci z Ligi, Adama i Leszka, potwierdziło, że jest to coś, co trafia do mojego przekonania, chociaż dalej miałem wątpliwości, czy spotkam na mej drodze ludzi, którzy będą chcieli czytać i przyjmować Boże Słowo. Ale Bóg jest ponad naszymi ograniczeniami i sam posłał do mnie osoby pragnące głębszego poznania Jego Słowa, było to właśnie owo małżeństwo, które przychodziło na spotkania domowe i do naszego zboru. Zaczęliśmy spotykać się co tydzień, aby rozważać ewangelię św. Jana, wykorzystując do tego przewodnik "Odkryj życie, które nigdy się nie kończy". Przyznaję, że byłem zdumiony i pełen podziwu, widząc jak Bóg otwiera ich umysły i serca, jak coraz lepiej poznają Boże Słowo i Pana Jezusa, jak wzrasta ich radość i wdzięczność Jemu, jak zrywają ze swoim dotychczasowym życiem i porzucają nałogi, które ich wiązały i to wszystko dzieje się tak szybko! Dziś spotykamy się dalej w grupie domowej i w zborze, oni są nowymi ludźmi i niedawno podjęli decyzję o chrzcie wiary, a to wszystko sprawił Pan poprzez swoje Słowo, które czytali i przyjmowali do swojego życia. Jeśli chcesz dowiedzieć się, co oni sami sądzą na ten temat, kliknij tutaj.
Jemu niech będzie chwała!!!
Tadeusz